24 marca, 2017

Wydłużyłam sobie dobę!

Tak, udało mi się wydłużyć sobie dobę. Magia? Niestety nie, takich umiejętności jeszcze matka nie nabyła. Organizacja. A raczej jej zmiana. 


Dziwnym sposobem od zawsze brakuje mi dnia. Żebym nie wiem jak się starała, nigdy nie udało mi się wykonać wszystkiego, co sobie zaplanowałam. Wydawało mi się, że za dużo rzeczy planuję - więc planowałam mniej - a i tak zdarzało się nie wykonać wszystkiego. 
Zastanawiałam się dlaczego i już wiem - nie potrafiłam się odpowiednio zorganizować. Dzień uciekał mi przez palce, a ja byłam zmęczona kręcąc się w kółko i myśląc o niewykonanych zadaniach czy planach. Tłumaczyłam to sobie tym, że jest dziecko. Dziecko, które mnie potrzebuje, więc dlatego nie mam czasu, bo ciągłe karmienie, przewijanie, noszenie itp. 
Do tego zakupy - trzeba się ubrać, wybrać, pojechać, zrobić i tak dalej, i tak dalej. 
Wierzcie lub nie, wcześniej codzienne zakupy zajmowały mi to kilka ładnych godzin. Co prawda w nowym miejscu zamieszkania mam sklep pod samym nosem, no ale nie jest to dyskont znanej marki i nie wszystko mogę w nim kupić (np. pieluchy).
Gdy mi czegoś zabrakło albo doczytałam w gazetce sklepowej, że jakiś "koniecznie potrzebny mi produkt" będzie w promocji, to pakowałam dziecko w auto i jechałam do tegoż dyskontu, przy okazji odwiedzając kilka innych sklepów ( no bo jak już jestem to jeszcze zajrzę do drogerii, i jeszcze rajstopki dla córki, i jeszcze to i tamto), jeszcze do mamy na kawę i nakarmić dzidziusia, który w międzyczasie zgłodniał i tak autentycznie mijało mi kilka godzin. Wracałam do domu, i się okazywało, że albo nie mam pomysłu na obiad albo nawet pomysł miałam, ale np. zapomniałam rozmrozić mięso (a tu mąż za dwie godziny z pracy wróci). 
I kończyło się to albo nagłą zmianą planów obiadowych na coś szybkiego, albo wycieczką do sąsiedniego sklepu po to nieszczęsne mięso. Jak już jakimś cudem skończyłam ten obiad, karmiąc w międzyczasie zgłodniałego dziecia to zaraz wracał z pracy mąż i córka z przedszkola - i ani się obejrzeliśmy a dzień się kończył. 
*zdjęcie: Poradnik Zdrowie

Wkurzyłam się. Obgadałam sprawę z mężem i postanowiliśmy dokonać kilku zmian. Przeorganizowałam swój dzień i czasu jakby zaczęło przybywać ... 
Jak? Mianowicie :

- W sobotę planujemy (mniej więcej) obiady na kolejny tydzień wraz z listą brakujących produktów. Dzięki temu też robimy częściej przegląd lodówki i marnujemy mniej jedzenia. 
Wiedząc z góry co ugotować na obiad, pamiętam wieczorem, żeby rozmrozić czy zamarynować to mięso, rano przygotowuję resztę ( gotuję zupę, przygotuję surówkę, obieram ziemniaki). I obiad załatwiony. Potem tylko wystarczy chwila i obiad na stole. 

- Nie jeżdżę już codziennie na zakupy. Raz na dwa tygodnie, czasem nawet rzadziej robimy większe zakupy. Resztę (np. pieczywo) dokupuję w lokalnym sklepie. Jak nawet zorientuję się, że coś mi koniecznie potrzebne, a w sklepie obok nie mogę tego kupić, to mąż podjeżdża po drodze z pracy do sklepu i mi to kupuje.  
*zdjęcie: macroamerica.com

- Robię więcej zakupów internetowych. Apteka to już standard, ale ostatnio odkryłam, że takowe można zrobić w nawet Rossmannie! Wieczorem jak dzieci zasną mogę spokojnie usiąść, wybieram co potrzebuję, płacę i potem tylko chwilę zajmuje mi odebranie zakupów przy tzw. okazji (ostatnio nawet poprosiłam mamę, żeby mi odebrała i przywiozła). Już nie kręcę się między półkami w drogerii. Zakupy robię wtedy, kiedy mi wygodnie. 

- Wyłączyłam prawie wszystkie powiadomienia na FB. Wcześniej telefon plumkał mi co chwilę, odciągając mnie od tego, co akurat robiłam. Teraz zaglądam na Facebooka TYLKO jak mam faktycznie chwilę, żeby to zrobić. Czasami przy karmieniu córki, albo wieczorem, jak mąż ma drugą zmianę a dzieci śpią, tudzież rano, jak się obudzę przed wszystkimi. 

- Nie oglądam TV. I tak nie oglądałam za dużo, ale kilka razy włączyłam sobie telewizję śniadaniową (żeby gadała w tle), i mimo, że niby nie oglądałam, to nagle okazywało się, że już 11 i koniec programu :O Bo co chwilę zachodziłam do salonu - bo to coś gotują, a to mówią coś ciekawego, a to reklama itp. 

- Jeżeli mąż ma drugą zmianę, ja czasami proszę mamę, żeby odebrała starszą córkę z przedszkola i żeby przyjechały do domu autobusem. Córka cieszy się, że wybrała ją babcia i że pojadą autobusem (proszę, jakie marzenia mają dzisiaj dzieci - przejechać się autobusem), a ja w tym czasie mogę się zająć czymś w domu.

Nagle okazuje się, że stosując powyższe "usprawnienia" wydłużyła mi się doba. Wcześniej brakowało mi czasu, żeby zrobić obiad a teraz codziennie jemy dwudaniowy. Nie mogłam się wybrać z dzieckiem na spacer, bo jak wracałam do domu, było za późno na spacerowanie, a teraz jesteśmy na spacerze przynajmniej godzinę dziennie. W domu jest posprzątane, bo zamiast poświęcać czas na dojazdy do miasta, szybko coś zrobię, jak dzidziuś się bawi po śniadaniu. Internet i bloga ogarniam, jak córka dosypia po spacerze. Czasami wtedy też wieszam pranie, jeśli nie zdążyłam wcześniej. 

Oczywiście, czasem wypadnie coś, co zaburza nam ten schemat. Faktycznie zdarzy się, że po prostu muszę coś osobiście załatwić ( np. odebrać przesyłkę z poczty) albo niespodziewanie podjechać do lekarza, bo córka chora. Ale to nie zdarza się codziennie, załatwiam co mam załatwić i wracam do domu, bo nie robię przy okazji miliona niepotrzebnych kursów po mieście. 
Nie jest też tak, że osiadłam na wsi, i nosa poza swój ogródek nie wystawiam. Po prostu uważam, że te codzienne wyprawy na zakupy czy "po coś" zajmowały mi zbyt dużo cennego czasu i je ograniczyłam. 

Muszę przyznać, że mi teraz lepiej. 
Czasu mam więcej. Dla siebie, dla dzieci, dla domu. 
Pieniędzy więcej, bo zakupy z listą ograniczyły nieco bezsensowne wydatki no i na paliwo idzie zdecydowanie mniej kasy.
Zmarnowanego jedzenia mamy mniej, bo planowanie posiłków uwzględnia to, co może zostać  na dzień następny. 
No i zdecydowanie mniej stresu, że czegoś jeszcze nie zrobiłam. 

*pinterest.com

Może i Wy, jeśli podobnie jak ja, żyjecie w niedoczasie, możecie jakoś przemyśleć i przeorganizować swój dzień tak, żeby wydłużyć sobie dobę? 
Może uda się Wam tak gospodarować czasem, żeby wykonać wszystkie zaplanowane zadania (lub przynajmniej większość)? 
Może i Wy tracicie czas na jakieś dojazdy, zakupy czy inne czynności, które da się ograniczyć i zyskać czas na spacer z dzieckiem czy kawkę z przyjaciółką? 

A może już od dawna tak własnie robicie i macie swoje sprawdzone patenty na wydłużenie doby? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz