Dzisiaj miałam próbę do przedstawienia w przedszkolu. Przedstawienia, które w zamyśle ma być przedstawieniem, w którym występują Rodzice przedszkolaków. Tu akurat z okazji Dnia Dziecka. Jest to już trzecie przedstawienie tego typu w mojej "aktorskiej" karierze. I , o ile Panie nauczycielki nie zrezygnują z organizacji tego typu przedstawień, będę występowała dalej.
*youtube.com
Tak tak, nie rodzice przedszkolaków - jak było w zamyśle - tylko własnie pracownicy przedszkola.
Obecne przedstawienie to "Rzepka" J Tuwima .Potrzebujemy do tego 12 osób (Narrator, Rzepka i dziesięcioro "wyciągaczy"). Na te 12 osób mamy czworo rodziców. Reszta to przedszkolna kadra.
Ja się pytam: dlaczego? Czy na setkę dzieci w przedszkolu nie znalazłoby się chociaż 10 rodziców chętnych do wystąpienia w przedstawieniu? Czy naprawdę rodzice dzieci z naszego przedszkola są ludźmi tak zajętymi, że nie znajdą czasu, żeby przyjść do przedszkola i sprawić dzieciakom frajdę ?
W poprzednich dwóch przedstawieniach też brali udział pracownicy przedszkola, bo nie było wystarczającej ilości chętnych rodziców, ale jednak było nas więcej. Teraz udało się zebrać zaledwie cztery osoby.
Może ktoś czytając to poczuje się urażony, ale naprawdę uważam, że jeśli się chce to można sobie zorganizować czas tak, żeby tą godzinę znaleźć.
Można poprosić szefa o urlop na dzień występu. Lub ewentualnie o przepustkę z pracy, jeśli zakład pracy takowe rozwiązania dopuszcza.
Mamy opiekujące się w domu młodszymi dziećmi mogą poprosić o pomoc babcię czy kogoś z rodziny. Na czas występu na pewno ktoś chętnie zaopiekuje się maluchem.
Oczywiście, na pewno są sytuacje, że po prostu nie można i już. Praca taka, że urlopu wziąć nie można. I nie ma w pobliżu babci czy kogokolwiek do dziecka. Nawet mogę zrozumieć, że ktoś może mieć w dniu przedstawienia umówioną z dużym wyprzedzeniem wizytę u lekarza, ale ... wszyscy?
Nie jestem w stanie po prostu uwierzyć, że absolutnie wszyscy rodzice pracujący na etacie nie mają możliwości wzięcia jednego dnia urlopu. Ani nie jestem w stanie uwierzyć, że absolutnie wszystkie mamy opiekujące się dziećmi nie mają absolutnie nikogo, kto mógłby przez godzinę przypilnować dziecka.
Ale nawet gdyby, to mamy jeszcze rodziców niepracujących na etacie i jednocześnie nie mających młodszych dzieci, którymi trzeba się opiekować w domu. Czy oni też nie mogą na godzinę odłożyć swoich zajęć, i wystąpić dla (między innymi) swojego dziecka? Czy akurat na ten dzień wszyscy mają zaplanowane wizyty u lekarza?
Czy naprawdę chodzi w tym o zabranie dziecka po przedszkolu na plac zabaw (uwielbiany swoją drogą przez dzieci) i poplotkowaniu z koleżankami w czasie gdy dziecko biega / zjeżdża / huśta się itp?
Czy naprawdę chodzi tylko o zjedzenie wspólnie obiadu w czasie gdy w tle gra radio ?
Albo o pójście na niedzielny spacer, gdzie dzieci sobie a rodzice sobie?
Czy nie możemy podarować dzieciom tego naszego czasu własnie w postaci występu w przedszkolu? Czy nasza praca czy inne zajęcia naprawdę nie pozwolą nam poświęcić godzinki na raz do roku?
Nikt nie myśli chyba o tym, jak to widzą dzieci. A szkoda.
Do dziś pamiętam jaka dumna była moja córka, kiedy zobaczyła mnie i męża w pierwszym przedstawieniu. Była taka szczęśliwa, kiedy mogła po przedstawieniu przybiec do mamy i taty na wspólne zdjęcie. Mówiła o tym chyba przez tydzień bez przerwy. Po drugim przedstawieniu tak samo. Teraz będzie tylko mama, ale radość dziecka też będzie ogromna.
Tak sobie myślę, i wydaje mi się, że jednak chodzi tu o chęci. Rodzicom się nie chce angażować. Chyba uważają, że skoro dają dziecko do przedszkola, to zadaniem przedszkola jest go uczyć i bawić. Oni nakarmią, ubiorą, przenocują.
Albo podejście typu "niech się inni rodzice wykażą". A co tam, niech ta czy tamta mama sobie występuje. Mi się nie chce.
Ewentualnie o obawę, że ktoś będzie się z nas śmiał: "Ja się nie będę przecież wygłupiać. Przebierać się za Rzepkę, Kopciuszka czy Józefa. Nie nadaję się i będą się śmiać". Ale to mam być śmieszne! Dzieci mają mieć radochę!
Dzisiaj idąc po próbie do domu na placu zabaw widziałam mamę grającą z synem ( na oko siedmioletnim) w piłkę. Tak, mamę w piłkę. W krótkich spodenkach i adidasach. Wyglądała tak, jakby ... wyszła z synem pograć w piłkę. Ta mama nie obawiała się, że ktoś będzie się z niej śmiał. Chciała sprawić dziecku przyjemność i zapewne zrobiła.
Szkoda, że rodziców z takim podejściem tak mało u nas w przedszkolu.
Ja byłam już Góralką i Wróżką. Teraz będę Gęsią. Może jeszcze kiedyś wypatrzy mnie jakiś bogaty producent i obsadzi w hollywoodzkiej produkcji?
Wygadałam się. Teraz myślę skąd by tu wziąć kostium gęsi, bo akurat takim Panie w przedszkolu nie dysponują ;)
*pixabay.com