12 sierpnia, 2017

Podróże małe i duże - Kazimierz Dolny

Uwielbiamy z mężem podróżować. Jeszcze w czasach "przed dziećmi" potrafiliśmy spontanicznie wsiąść w auto i zrobić 150 czy 200 km, żeby pospacerować po Szczawnicy, zjeść kurczaka w KFC w Krakowie czy zrobić zakupy w Warszawie. 
Teraz, z dziećmi sytuacja jest już bardziej skomplikowana. Bo o ile pomysły na spontaniczne wyjazdy są, to z wykonaniem już gorzej, bo trzeba dzieci trzeba zapakować do auta z całym inwentarzem typu wózek, kocyk, zapas pieluch, drugi komplet ubrań itp.
Ale czasami się udaje. 
Tak było i tym razem. W sobotę wieczorem wpadł nam do głowy pomysł na wyjazd. Myśleliśmy o Krakowie, ale już kilka razy byliśmy ostatnio, więc należało coś zmienić. 
I tak padło na Kazimierz Dolny. Względnie niedaleko (ok. 2h drogi), przyjemne miasteczko, pogoda ładna. 
Rano zapakowaliśmy się w samochód i po śniadaniu wyruszyliśmy. 
Niedziela może nie jest najlepszym dniem na takie wycieczki, bo wszędzie jest tłoczno, ale ze względu na pracę nie możemy sobie pozwolić na wyjazdy na tygodniu. 

Parking:
Podróżowanie samochodem wiąże się z koniecznością pozostawienia pojazdu w jakimś miejscu, tak aby móc później pieszo podziwiać lokalne atrakcje. W Kazimierzu parkingów jest kilka, oczywiście wszystkie płatne. Bliżej lub odrobinę dalej od Rynku. Taka przyjemność będzie Was kosztowała 3 zł za każdą godzinę, lub 10 zł "do zachodu słońca".  My wybraliśmy tą drugą opcję, bo była bardziej opłacalna. Pozdrawiamy przy okazji miłego starszego Pana zarządzającego parkingiem! 

Atrakcje: 
W Kazimierzu nie brakuje atrakcji. Każdy znajdzie coś dla siebie. Poza turystyką, Kazimierz znany jest ze swoich związków ze sztuką. Wielu malarzy ma tu swoje galerie, pracownie, odbywają się tu też plenery malarskie.  To malownicze miasteczko, w którym nie brakuje klimatycznych uliczek i zakamarków oraz wspaniałej architektury (renesansowe kamienice, średniowieczne ruiny zamku, synagoga). Można też pospacerować deptakiem nad brzegiem Wisły. Można się wspiąć na Górę Trzech Krzyży w pobliżu Kazimierza, zwiedzić ruiny zamku w Janowcu lub pospacerować Wąwozem Korzeniowy Dół ( my ze względu na dzieci i wózek ominęliśmy te punkty). My lubimy spacery, więc sporo spacerowaliśmy. 

Mamy tu ładny Rynek, z centralnie położoną studnią. Niestety, ilość turystów w niedzielę skutecznie ten widok przesłania. Dodatkowo studnia zasłonięta jest z każdej strony przez malarzy, czarownice i innych temu podobnych osobników, którzy namalują nam portret albo uśmiechną się do zdjęcia za odpowiednią opłatą oczywiście. 



Skoro była mowa o Wiśle, to nie sposób pominąć atrakcji w postaci rejsu statkiem. Ze względu na dzieci zdecydowaliśmy się skorzystać z tej opcji. 
Statek zabiera pasażerów na godzinny rejs w górę Wisły, mijając stare kamieniołomy, Zamek w Janowcu, Mięćmierz i dopływa do "Krowiej Wyspy" gdzie zawraca, i płynie z powrotem do Kazimierza. Widoki naprawdę piękne. 







Bardzo miło spędziliśmy ten czas, a Amelka była zachwycona już samym faktem znalezienia się na statku. 




Rejsy odbywają się codziennie w sezonie letnim, a koszt takiego rejsu to 17 zł za osobę dorosłą i 15 zł za dziecko powyżej 4 roku życia. Od młodszych pasażerów opłaty nie są pobierane. Bilety można kupić w kasie, tuż przed wejściem na statek. 





Miasto można zwiedzić również wykupując sobie przejazd melexem, dorożką czy nawet karetą, ale znów - ze względu na wózek my korzystaliśmy wyłącznie z własnych nóg. 

Kulinaria: 
Nie skorzystaliśmy z oferty żadnej z restauracji, chociaż jest ich w Kazimierzu mnóstwo. Ale dotarliśmy do miasta po śniadaniu, więc chwilę zeszło zanim zgłodnieliśmy. Amelka również ni czuła głodu, ponieważ od razu po przyjeździe musiała zjeść frytki ( nie ma takiego miejsca serwującego frytki, z którego moje dziecko by nie korzystało). Zatem dostała frytki belgijskie (całkiem dobre zresztą) od razu po przyjeździe i głodna nie była. A potem w poszukiwaniu koguta trafiliśmy do Piekarni Sarzyńskich i deserze nie byliśmy już głodni do samego wieczora. 

Piekarnię Sarzyńskich możemy z czystym sercem polecić. Nie tylko kupiliśmy tu koguta i pyszne drożdżówki, ale wypiliśmy pyszną popołudniową kawę w towarzystwie pysznego sernika. 
Szaleństwo. 




Kogut
Kogut z ciasta to "must have" każdej wizyty w Kazimierzu. Podobno najlepsze są w Piekarni Sarzyńskich. My nie przepadamy za drożdżowymi bułami ( a taki własnie jest ten kogut), no ale kupiliśmy jednego, żeby nie było. Nie możemy porównać smaku z innymi sprzedawanymi w wielu punktach kogutami, bo uznaliśmy że taki jeden nam wystarczy (jest sporych rozmiarów). W smaku przypomina po prostu drożdżową bułę. 



Pamiątki: 
Stragany z pamiątkami są nieodłącznym elementem krajobrazu każdego miasteczka, do którego przyjeżdżają turyści. Można na nich kupić wszystko od wyrobów regionalnych po chińskie pierdółki rodem z aliexpress. 
My jak zawsze zaopatrzyliśmy się w magnesik na lodówkę i kubek, bo to nasze standardowe zakupy na takich wyjazdach. Amelce natomiast spodobały się drewniane gwizdki w kształcie ptaszków, i takiego sobie sprawiła (sama). Oczywiście podobały się jej również wszelkiej maści kolorowe balony, ale takich rzeczy z reguły nie pozwalamy jej kupować. Stanęło więc na gwizdku.

Generalnie bardzo miło spędziliśmy popołudnie. Jak się okazało uciekliśmy przed deszczem, który zawitał do nas do miasta. My pogodę mieliśmy idealną na spacery. Było ciepło, ale nie gorąco. Dość wietrznie, co trochę dokuczało podczas rejsu statkiem, ale dało się znieść. I naprawdę było bardzo przyjemnie :)

Bardzo polecam to miejsce na rodzinny wypad. Nie tylko jednodniowy. Jeśli jesteście koneserami sztuki na pewno spodobają się Wam liczne galerie 
i muzea udostępnione zwiedzającym. Jeśli nie macie już dzieci w wózkach lub używanie chust czy nosideł możecie podziwiać piękne krajobrazy spacerując okolicznymi wąwozami. Gwarantuję, że miło spędzicie czas i będziecie mieli co robić. Jeżeli macie możliwość przyjedźcie tu na tygodniu, będzie luźniej. 


*Wszystkie zdjęcia są moją własnością i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i udostępnianie. 

1 komentarz: